A w tak zwanym międzyczasie działo się, i to sporo.
Zajechaliśmy między innymi do znanej z paru filmów miejscowości z dużym, czerwono-pomarańczowym mostem. No i spotkało nas tam wielkie zaskoczenie. Otóż, trafiliśmy na miasto, w którym faktycznie da się mieszkać!
O San Francisco pisać można wiele, tak więc aby zachować jakikilwiek porządek posłużę się listą.
1. Klimat - przyjemnie chłodno! Latem od oceanu niemal każdego dnia wkrada się zimna mgła, którą tubylcy nazywają żartobliwie naturalną klimatyzacją. Tak więc jest kilkanaście stopni, wieje jak cholera, i jest całkiem przyjemnie.
2. W przeciwieństwie do LA (które to miasto od tej wyprawy w mojej klasyfikacji ogólnej pod względem urokliwości plasuje się gdzieś między Bytomiem a Wałbrzychem) centrum jest tu zamieszkałe, i widać że żyje. Skepy, knajpy, ludzie - nie tylko bezdomni, ale o tym później - sprawia wrażenie normalnego, Europejskiego miasta.
3. Europejskość właśnie - ulice szerokości względnie normalnej, zabudowa jak na Stany bardzo gęsta, co więcej - wszystko w zasięgu spaceru!
4. Ukształtowanie terenu - wyobraźcie sobie ullice o nachyleniu ok 30 stopni. No właśnie!
5. Pacyfik, zatoka, i wszystko co się z tym wiąże.
6. Golden Gate! Arcydzieło inżynieryjne, piękna konstrukcja. Do tego, budowla ta jest ledwie 30 lat starsza od najstarszych zabytków Zachodniego Wybrzeża!
7. Bezdomni. W prawdzie jest ich mniej niż w San Diego (6.400 vs 9.800), ale zachowują się dość natarczywie. W SD po prostu byli, ale nie zaczepiali nikogo, tutaj niestety przejście 50 metrów bez prośby o drobne w centrum nie wchodzi w grę.
Poniżej parę rycin.
Grypsujący w chmurach
Plaża z widokiem na pierdel
I jeszcze są foki na Pier 39! :-)
OdpowiedzUsuńTabliczki i znaki podbijają me serca. ;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń@Agat. Nie foki tylko uchatki, no i są tylko cztery bo resztę zjedli.
OdpowiedzUsuńten tramwaj podjedzie bez liny?!
OdpowiedzUsuń