niedziela, 17 czerwca 2012

L.A. Confidential

Kolejny dzień w Los Angeles. Ciekawy koncept urbanistyczny tej miejscowości sprowadza się do faktu, że ktoś nawalił najpierw milion kilometrów autostrad na obszar wielkości Śląska, wypełnił dziury między nimi slumsami, a w środek wetknął parę biurowców. Mimo wszystko staramy się tu znaleźć jakieś uroki.

Tradycyjnym atutem Stanów jest doskonała kuchnia. Nie mogliśmy sobie więc odmówić legendarnej kanapki Double Down, czyli bekonu i sera obłożonego dwoma pajdami kurczaka:

Ameryka + militaria = wieczna komitywa. Wizyta w doskonałym sklepie w samym sercu Hollywood:


Ciągłe dążenie do doskonałości skłoniło nas do poddania się stosownym testom. Jak poszło? Dowiecie się wnet!

Uroki Miasta Aniołów dobrze prezentuje poniższy fotogram. Oto typowa ulica LA, już 200m od ścisłego centrum:

Kultowe wiadukty i kanały burzowe to również znak Los Angeles. Na zdjęciu poniżej Okropny Widoracki przyczajony pod kultowym mostem na 6th Street. Chwile później odbyła się nasza konfrontacja z miejscowym półświatkiem i szalony pościg ulicami miasta!

Jak wie każdy czytelnik Tytusa, życie w Ameryce to ciągły stek przestępstw i interwencji policji. Ten pener już nikomu plażowej balangi nie zakłóci:

3 komentarze:

  1. Dawajcie zdjecia z poscigu. No i koniecznie relacja z tego jak zostaliscie aktywnymi scjentologami.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak tak, wpuścili was do biura scjentologów? Nie trzeba mieć miliona dolców, żeby przekroczyć drzwi?

    OdpowiedzUsuń
  3. Double Down? Podobno teraz na kulinarnym topie są twarze bezdomnych.

    OdpowiedzUsuń